Skip to content

Relacja z wakacji w Bieszczadach

Spis treści

Słoneczne wakacje w Bieszczadach zawsze były dla mnie czasem wyjątkowym. Pewnego razu zdecydowałam się wziąć udział w jednym z największych kultowych biegów górskich – Biegu Rzeźnika. To był mój szalony sen, który stał się rzeczywistością .

Rok temu, w ciepłym czerwcowym poranku, stanęłam na starcie tego niesamowitego wyzwania. Już od dawna czytałam o tym biegu w książce i marzyłam, że kiedyś będę brać w tej zwariowanej przygodzie. Artykuły o Biegu Rzeźnika wciągnęły mnie jak świeży pączek, a ja wykonałam misterny plan, jak tam osiągnąć. Musiałam znaleźć partnera, aby przejść przez losowanie, uiścić wysokie wpisowe. Kto by się odważył na takie szaleństwo i 16 godzin współpracy? Na szczęście koledzy z pracy się zgodzili. Zapisaliśmy się, czekaliśmy, przeszliśmy losowanie i otrzymaliśmy numer 41!

Pierwsze wakacje w Bieszczadach rozpoczęłam od Biegu Rzeźnika. Już pierwsze dni spędziliśmy w urokliwym hotelu, zobaczyliśmy ciszę i spokojem tego magicznego miejsca. Kiedy nadszedł dzień, wyruszyliśmy na miejsce. Pogoda nam nie sprzyjała, deszcz lał się normalnie, a trasa zapowiadała się pomyślnie, pokryta błotem.

Podejście pierwsze

Rano o trasie biegliśmy przez asfaltową drogę, nogi rwące się do przodu. Musieliśmy pokonać jeszcze 70 kilometrów. Wchodziliśmy w las, a świt powoli odsłaniał przed nami Jeziorka Duszatyńskie. Wschód słońca nad jeziorem był tak szczęśliwy, że oglądałem go bez końca. Włączyłam kamerkę, licząc na to, że udało mi się znaleźć ten moment na zawsze. Przez szczyty Chryszczata, Jaworne, Wołosoń i Berest przedzieraliśmy się, aw moim brzuchu burczało wielkie, marząc o bułkach ze smalcem w Cisnej. Wkrótce tam dotarliśmy.

Biegnąc w kierunku Małego Jasła, nie czekając na wyzwania. Podejścia i zbiegi zapamiętam na zawsze. Małe Jasło, Jasło, Ferczata – każdy z tych miejsc dobre nam dobre w kość.

Kolejne podeścia

Kolejnym etapem było dotarcie do Smereku. Spędziliśmy tam 20 minut, pakując do, współpracując i rozmawiając. Zdobyliśmy szczyt Rabiej Skały, dzięki już 50 kilometrom w nogach. To nie było przyjemne uczucie, tylko kolejny krok.

Mgła ustąpiła, a my biegliśmy po słowackiej stronie, podziwiając wspaniałe widoki. Ostatnie podejście na Rosochę i Hyrlatę, która okazała się najtrudniejsze. Trzeba było dokładnie, by nie utknąć w błocie i nie pozostawić butów na tym stopniu. Wiedzieliśmy, że to już koniec. Ostatni szczyt, stroma skarpa, mostek nad Soliną i wreszcie… META!

Meta

Po 15 godzinach i 28 dniach stanęliśmy na mecie Biegu Rzeźnika. Bieg Rzeźnika był dla mnie początkiem wakacji w Bieszczadach.

Kolejne wakacje w Bieszczadach planuję spędzić w hotelu, będę w Biegu Rzeźnika. Pierwsze dni spędzenia w komfortowym hotelu, ciesząc się relaksem i pięknym efektem przyrody. Potem znowu stanę się na starcie tego kultowego szlaku górskiego. Przeżycia związane z tym biegiem są niezastąpione, atmosfera i piękno Bieszczad na zawsze pozostaną w moim sercu.

Dodaj komentarz

Popularne wpisy